Rodzina Ingramów na pierwszy rzut oka nie wyróżniała się niczym szczególnym. To niemalże typowa, amerykańska rodzina z końcówki lat 80, gdzie ojciec Paul był szanowanym zastępcą szeryfa, jego żona Sandy opiekowała się ogniskiem domowym oraz prowadziła domowe przedszkole. Jako małżeństwo doczekali się szóstki dzieci i pomimo tego, że jak wszyscy mieli większe i mniejsze problemy ich życie toczyło się utartym szlakiem. Aż do dnia 28 listopada 1988 roku, kiedy Paul przejeżdżając do pracy, dowiedział się od swojego przełożonego i kolegów z biura szeryfa, że jego dwie córki, osiemnastoletnia Julie oraz dwudziestodwuletnia Ericka oskarżają go o przemoc seksualną jakiej miały zaznać w dzieciństwie. Ingram nie zaprzecza przedstawionym zarzutom, choć jak sam przyznaje, nie pamięta, aby kiedykolwiek wykorzystywał dziewczyny. Uznaje jednak, że skoro one tak twierdzą, to zapewne jest to prawda. Zgadzając się na przesłuchanie bez adwokata mężczyzna z pomocą śledczych, próbuje odzyskać wspomnienia o aktach napaści na córki. Działania te przynoszą skutek i już po kilku godzinach Paul przyznaje się do wielokrotnych gwałtów, które trwały latami, wyznaje również, że zmusił Julie do aborcji, gdy ta miała piętnaście lat. Policjanci są wstrząśnięci rozmiarem okrucieństwa Ingrama oraz jego kompletnej obojętności wobec tych zdarzeń.
W toku dalszego śledztwa na jaw zaczynają wychodzić kolejne, coraz to bardziej szokujące informacje. Ericka i Julie wyjawiają, że, ostatnie ataki miały miejsce, krótko przed aresztowaniem ojca. Przyznają również, że były wykorzystywane seksualnie oraz maltretowane przez inne osoby oraz zmuszano je do uczestnictwa w przerażających obrzędach satanistycznych. Śledczych, narastająca mnogość wątków i ich bezprecedensowa brutalnością zaczyna w pewnym momencie poważnie przerażać. Chcąc jednak za wszelką cenę oczyścić dobre imię swojego biura, zaczynają wielogodzinne przesłuchania podejrzanych, ignorując fakt, że są ze sprawą emocjonalnie związani i nie mają wystarczających kompetencji.
Książka Szatan w naszym domu. Kulisy śledztwa w sprawie przemocy rytualnej sprawiła, że z każdym przeczytanym rozdziałem otwierałam coraz szerzej oczy. Nie spodziewałam się, że ta niepozorna lektura wywoła we mnie aż tak sprzeczne emocje. Ciężko było mi momentami zachować wewnętrzny spokój, czytając np. fragmenty z przesłuchań Paula Ingrama czy jego żony. Myślę, że trudno jest nie odnieść wrażenia, że śledztwo to od początku było poprowadzone źle i bardzo nierzetelnie. Poczynając od tego, że Ingrama przesłuchiwali byli współpracownicy, którzy zachęcali go do tego, aby "odzyskał wspomnienia" po skalę oskarżeń Ericky i Julie, które mimo wielu wątpliwości były przez śledczych bezrefleksyjnie przyjmowane.
Lawrence Wright w moim odczuciu dość długo starał się pozostać neutralny, nie chciał narzucić swojego punktu widzenia dając szansę czytelnikowi, aby ten sam uznał komu wierzyć. W pewnym momencie jednak ilość wątpliwości, jakie się nagromadziły, ukierunkowały resztę książki. Myślę, że tę historię można było w bardzo prosty sposób spłaszczyć, uprościć. W zależności od nastawienia autora poprowadzić narrację tak, aby odpowiadała, którejś ze stron. Wright postanowił jednak przedstawić genezę, rozwój oraz skutki, jakie w Ameryce wywoływało zjawisko "odzyskiwania wspomnień", poczynając od bijących popularność terapii dla dorosłych po programy telewizyjne oraz książki opisujące porażające losy domniemanych ofiar sekt satanistycznych grasujących po kraju. Dzięki temu czytelnik może lepiej zrozumieć tło społeczno-kulturowe dla rozgrywających się w książce zdarzeń oraz pojąć, dlaczego dla tylu osób było czymś akceptowalnym to, w jaki sposób ofiary i oskarżeni przypominali sobie o pewnych zdarzeniach. Autor przytoczył wiele, bardzo interesujących wyników badań na temat tego zjawiska, które osobiście kojarzyłam bardzo pobieżnie i nigdy nie spodziewałabym się co się za tym może kryć.
Przyznam, że w pewnym momencie poziom absurdu oraz braku logiki w zachowaniu niektórych postaci był trudny do zniesienia. Gdy do tego wszystkiego doda się jeszcze religijne wątki to gdyby to nie była książka oparta na faktach, z pewnością uznałabym, ten tytuł za pozbawioną sensu nastawioną na wywołanie obrzydzenia i pierwotnych emocji opowieść. Gdy człowiek wie jednak, że to wszystko wydarzyło się naprawdę, tym bardziej ta historia poraża i wywołuje smutek.
I choć temat wykorzystywania dzieci nigdy nie może być bagatelizowany, to jednak sprawa rodziny Ingramów dobitnie pokazuje jak kreowana przez media rzeczywistość, może mieć realne odzwierciedlenie na życie milionów ludzi. Czasami połączenie kilku bodźców z otoczenia może wywołać lawinę naprawdę tragicznych zdarzeń. Moim zdaniem “Szatan w naszym domu” to jeden z najlepszych reportaży, jakie miałam okazję przeczytać. Kolejny raz przekonałam się o tym, jak niewiele wiemy o ludzkiej naturze, oraz że prawda dla każdego może oznaczać kompletnie coś innego.
Tytuł: Szatan w naszym domu. Kulisy śledztwa w sprawie przemocy rytualnej
Autor: Lawrence Wright
Wydawnictwo: Wydawnictwo Czarne
Strony: 205
Ocena: 6/6
Cenię sobie reportaże - wysoko - jak i Wydawnictwo Czarne, z którym w czasie istnienia bloga Imperium Lektur 2 współpracowałem. Zgodzę się tez z tym - że połączenie kilku bodźców - jak zaznaczyłaś w recenzji - może uruchomić prawdziwą lawinę. Będę mieć na uwadze :-) Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńReportaże - zawsze i chętnie :) Teraz zaczynam czytać ,,Miedziankę..." :)
OdpowiedzUsuń