Feliks, odbierając paczkę od kuriera, w najśmielszych snach nie spodziewał się, że w jego ręce trafi właśnie mały szczeniak. Jakby tego było mało, do jego mieszkania puka Sara dziewczyna podająca się za wolontariuszkę z pobliskiego schroniska, która proponuje mu adopcję kota na świąteczne dni. Mężczyzna, który jeszcze kilka godzin wcześniej marzył tylko o tym, aby spędzić święta w kompletnej samotności, teraz ma poczucie, że wszystko zaczyna walić mu się na głowę.
Sara niespodziewanie zdaje sobie sprawę, że nie została uwzględniona przez nikogo z najbliższych w ich świątecznych planach. To bolesne odkrycie popycha ją do zaangażowania w pomoc przy opiece nad schroniskowymi kotami. Chcąc ratować zwierzaki przed mrozem, rozpoczyna poszukiwania dla nich domów tymczasowych. W tym celu odwiedza sąsiadów z pobliskiego bloku, trafiając w końcu do mieszkania Feliksa. To właśnie tam dochodzi do specyficznej wymiany przysług między bohaterami. Ich spotkanie rozpoczyna ciąg zdarzeń, które pokazują zarówno Sarze, jak i Feliksowi, że w życiu nic nie jest stałe, a zmiany, których się tak boimy i od których uciekamy, bywają tymi, na które czekaliśmy od dawna.
Czytając Cud magicznej nocy, miałam poczucie, że Krystyna Mirek dotknęła wielu istotnych wątków dotyczących relacji międzyludzkich. Oprócz samej Sary i Feliksa poznajemy również innych mieszkańców bloku, którzy muszą zmierzyć się ze swoimi problemami a w okresie świątecznym wybrzmiewają one wyjątkowo głośno. Długo skrywane urazy, błędnie interpretowane gesty, niewypowiedziane słowa i złość przeplatają się w tej historii ze śmiechem, radością oraz ciepłym uczuciem rozpływającym się po całym ciele gdy zdajemy sobie sprawę, że możemy wreszcie odpuścić. Odpuścić sobie presję spełniania wiecznych oczekiwań innych wobec nas.
Przyznam szczerze, że zawsze przy tego typu książkach mam lekkie obawy, czy fabuła nie okaże się zbyt mdła i nijaka. Mirek stworzyła jednak słodko-gorzką opowieść, która w moich oczach zyskała tylko na sile przekazu. Od pewnego momentu co chwilę miałam łzy w oczach albo uśmiechałam się pod nosem, śledząc poczynania bohaterów. Widać, że autorka ma duże doświadczenie w konstruowaniu powieści obyczajowych świetnie wyważyła wątki i bardzo realistycznie nakreśliła bohaterów, ukazując ich różne oblicza. To, jak układają się ich relacje, jest świetnym odbiciem tego, co wielu z nas widzi wokół siebie.
W samej fabule nie wszystko zakończyło się w pełni szczęśliwie. Pewne kwestie pozostały niedopowiedziane, co osobiście bardzo cenię, ponieważ daje to pole do popisu dla wyobraźni czytelnika. Nie sposób również zapomnieć o mocnym wątku kocio-psim, który był dla mnie ogromnym atutem tego tytułu.
Bez wątpienia Cud magicznej nocy wskakuje do mojej topki najlepszych świątecznych powieści, jakie miałam okazję przeczytać. Uważam jednak, że jest to książka, po którą warto sięgnąć nie tylko w grudniu. Porusza bowiem wiele uniwersalnych problemów w relacjach międzyludzkich, które dotykają nas każdego dnia. Dlatego jeśli szukacie historii z mocnym zwierzęcym wątkiem takiej, przy której się wzruszycie, uśmiechniecie, poczujecie więź z bohaterami, ich ciepło, emocje i zgryzoty koniecznie dajcie temu tytułowi szansę. Nie tylko od święta. Jest tego warta.
Książkę otrzymałam w ramach współpracy barterowej od Wydawnictwa Luna
Tytuł: Cud magicznej nocy
Wydawnictwo Luna
Strony: 304
Ocena: 5/6


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz