niedziela

Śmierć pani Westaway. Ruth Ware [recenzja]

 


Hal pracuje w budce na moście jako tarocistka. Choć jak sama twierdzi, nie wierzy w moc kart, to dzięki nim jest w stanie zarobić na swoje utrzymanie po tragicznej śmierci matki. Nagłe odejście jedynej bliskiej jej osoby sprawia, że dziewczyna musi szybko wydorośleć i stawić czoło przeciwnościom losu. A tych jest sporo, począwszy od sporego długu obciążającego myśli i budżet, po samotność i uczucie, że życie ucieka Hal między palcami.

Aż pewnego dnia, otrzymany list z informacją o śmieci babki Hal sprawia, że dziewczyna przeżywa ogromny szok. Nie tyle z powodu odejścia seniorki, ile z samego faktu jej istnienia. Dziewczyna nigdy bowiem nie słyszała o tej kobiecie. Poza matką nie miała nikogo, zawsze były tylko we dwie. A tutaj nagle okazuje się, że istniała babka, inni spadkobiercy oraz sam spadek, który nagle jawi się jako remedium na wszystkie jej problemy. Z jednej strony Hal ma poczucie okropnej pomyłki, jaka zaszła, z drugiej zaś czy to na pewno przypadek? A może dar od losu, o którym tyle marzyła? Dziewczyna podejmuje decyzje i wyrusza w ryzykowną podróż do Trepassen, gdzie szybko zderza się z brutalną prawdą, że nic nie jest nam dane w życiu za darmo.


Historia stworzona przez Ruth Ware porwała mnie bez reszty. Niespieszne prowadzenie narracji na początku, z każdym rozdziałem nabiera rumieńców. Postać Hal polubiłam od razu, jej wewnętrzna walka i dylematy stały się dobrym i solidnym filarem pod całą fabułę. Razem z nią odkrywamy tajemnice domu w Trepassen i jej mieszkańców. A tych nie brakuje, każdy bowiem ma swoje ukryte motywacje, a stare mury mogą skrywać wiele sekretów.


Jeżeli szukacie kryminału z ciekawą historią oraz postaciami koniecznie dajcie temu tytułowi szansę. Nie znajdziecie tutaj brutalnych opisów, krwawych morderstw, detektywów na skraju załamania. Tylko młodziutką Hal, która chce poznać prawdę, co pociąga za sobą lawinę zdarzeń. Lektura tej książki była dla mnie miłą odskocznią, od mrocznych tytułów, których obecnie jest pełno. Cała fabuła jest przemyślana i choć pod koniec można się już domyślić niektórych rzeczy, to nie przeszkadzało mi to zbytnio. Ten tytuł po prostu czytało mi się z przyjemnością, nawet nie wiem, kiedy rozpoczynałam kolejne rozdziały. Jednak dla niektórych tempo akcji może wydać się trochę zbyt wolne, dlatego, jeżeli wolicie szybszą narrację, początkowe rozdziały mogą Was lekko zniechęcić. Warto mimo to dać autorce szansę, bowiem stworzyła ona naprawdę zgrabną i wciągającą historię. Choć paradoksalnie sama w sobie nie jest ona specjalnie oryginalna, to jednak w tym przypadku nie miałam poczucia, że czytam oklepany temat. To moje pierwsze spotkanie z tą autorką, ale jej styl bardzo mi się spodobał i to dzięki opisom miejsc, zdarzeń, naszkicowaniu postaci, mocno podciągnęłam swoją końcową ocenę.


W końcu nawet najlepsza tajemnica, gdy nie jest umiejętnie opowiedziana, traci na swojej wyjątkowości. Dla mnie osobiście to jeden z tych tytułów, po które warto sięgnąć, kiedy chcemy się zrelaksować z książką w ręku.



Tytuł: Śmierć pani Westaway

Autor: Ruth Ware

Wydawnictwo: Czwarta Strona

Strony: 480

Ocena: 5/6

1 komentarz:

  1. Brzmi ciekawie. Czytałam już jedną z książek autorki, będę miała ten tytuł na uwadze. :)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
- See more at: http://pomocnicy.blogspot.com/2013/04/jak-dodac-informacje-o-ciasteczkach-do.html#sthash.Bq8S7pdE.dpuf