Ines, brutalnie przekonuje się na przykładzie swojej najlepszej przyjaciółki Eugenii, która zostaje wydana za mąż wbrew swojej woli za starszego, bardzo wpływowego Dziedzica, co oznacza pozbawienie wszelkich praw i zdegradowanie do roli uległej żony.
Eugenia zostaje zamknięta w wielkim domu, z dala od rodziny, z dwójką małych dzieci swojego nowo poślubionego męża. Nie mogąc znieść przemocy fizycznej i psychicznej, postanawia uciec. Pomaga jej w tym Ines, choć w społeczeństwie, które nie toleruje kobiecego sprzeciwu, nie taki krok niesie za sobą ogromne ryzyko. Przyjaciółki komunikują się za pomocą koronkowego kodu, który wlał w serce Eugenii nadzieję na wyrwanie się z domowego piekła. Jednak czy tak delikatna nić może unieść ciężar ich dramatycznej sytuacji?
Angelika Lopes podzieliła fabułę na dwie płaszczyzny czasowe. Historyczną, która rozgrywa się w XX-wiecznej Brazylii, druga we współczesności. Alice Flores, bohaterka bliższa naszym czasom, podąża z mantylką i koronkowym kodem odkrywając niezwykłą historię Eugenii i Ines — dziewczyn, które za wszelką cenę chciały być szczęśliwe i wolne. Siła przyjaźni, więzi wspólnoty, jest dziedzictwem, które Alice coraz mocniej zaczyna odczuwać i rozumieć w nowym dla siebie wymiarze.
Najbardziej poruszyły mnie fragmenty osadzone na początku XX wieku. Z zapartym tchem śledziłam, jak zaczyna załamywać się świat początkowo pełnej życia Eugenii, pod butem brutalnego i pozbawionego empatii męża. To także wspaniała opowieść o Floresównach, które odznaczały się wyjątkowymi cechami charakteru, mamy tutaj różne zderzenia ich osobowości, poglądów na świat, pokoleniowych wizji tego, co słuszne. Zresztą Lopes ma niezwykły talent do tworzenia bardzo wyrazistych postaci, nawet jeżeli są one drugoplanowe.
Koronczarki nie stronią od trudnych tematów — znajdziemy tu nieco brutalne i przejmujące momenty, ale autorka dla równowagi tak jak i w życiu wplata również lżejsze sceny, a czasem nawet zabawniejsze chwile. Lubię, gdy pisarze lawirują między emocjami, pokazując, że kiedy dla jednych rozgrywają się życiowe dramaty, inni w tym samym czasie mogą doświadczać radości.
To bez wątpienia bardzo kobieca saga historyczna — naładowana kobiecą energią, wolą przetrwania i siłą przyjaźni. Choć bohaterki są bardzo młode dziewczyny, to jednak ich determinacja w walce o własny los jest silniejsza niż strach przed konsekwencjami dorosłego świata. Dawno nie czytałam książki, która by mnie tak poruszyła. To opowieść o niezgodzie na decydowanie o kobiecym losie przez mężczyzn, walce o wolność.
Korownczarki to historia słodko-gorzka — o dziewczynach, które w bezdusznym świecie spróbowały, zawalczyły o swoje szczęście. Jednak jak to w życiu bywa, nie każda mogła wygrać.
Książkę otrzymałam od Wydawnictwa
Mam tę książkę, ale jeszcze jej nie czytałam. Czeka w kolejce.
OdpowiedzUsuńMam tę książkę na oku.
OdpowiedzUsuń