czwartek
Haruki Murakami. Po zmierzchu
Autor: Haruki Murakami
Tytuł: Po zmierzchu
Tytuł oryginału: Afutādāku
Wydawnictwo: MUZA
Strony: 200
Ocena: 3/6
Czytałam naprawdę wiele pozytywnych opinii o Murakami więc miałam dość duże oczekiwania co do jego twórczości. Po długim okresie, nareszcie udało mi się kupić książkę Po zmierzchu, która ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu, nie spełniła do końca podkładanych w niej nadziei.
Poznajemy Mari, która spędza noc na czytaniu opasłego tomiska w kawiarni, pobudzając się do funkcjonowania kolejnymi filiżankami kawy. Ku jej początkowemu niezadowoleniu, do stolika przysiada się dawno niewidziany Takahashi. Chłopak nie bacząc na niemrawe odpowiedzi Mari próbuje ją zagadać, opowiadać historie, wypytywać o siostrę dziewczyny. Szczególnie ten temat ją drażni, unika jasnych odpowiedzi. Nie bacząc jednak na jej zachowanie, młodzieniec wyraża nadzieję, że jeszcze się spotkają i będą mieli okazję znów porozmawiać. Kiedy mogłoby się wydawać, że dziewczyna w końcu odzyskała spokój, do kawiarni po jakimś czasie wchodzi z impetem Kaoru, która prowadzi ją do love hotelu, gdzie dzięki znajomości chińskiego Mari pomaga pobitej prostytutce. Dziewczyna poznaje świat dotąd całkiem jej obcy, jednak nie wywołuje on u niej obrzydzenia i strachu. W małej kanciapie Kaoru czuje się spokojniejsza niż we własnym domu. Tam bowiem od dwóch miesięcy w łóżku śpi bez przerwy jej siostra - Eri.
Mam mieszane uczucia co do tej książki. Styl Murakamiego jest bez wątpienia bardzo oryginalny. Nie dziwię się, że ma on aż tylu czytelników. W powieści zabrakło mi jednak "tego czegoś". Nie wiem dlaczego, bardzo irytowały mnie rozdziały poświęcone Eri. Jak dla mnie pozbawione były wyrazu, autor chciał coś przekazać jednak nie jestem do końca pewna co... Wątek Mari, przemierzającej neonowe miasto nocą był ciekawy, zwłaszcza w momentach, w których rozmawiała z Takahashi. Jego podejście do życia, hobby bardzo mnie zainteresowało i dało do myślenia. O samej Marii dowiedzieliśmy się dość mało, dlatego nie czułam do niej większych emocji. I chyba to najbardziej mi uwierało w całej książce. Brak przeżywania przygód bohaterów. Nie poczułam więzi z żadnym z nich (oprócz Takahashiego właśnie) przez co powieść czytałam trochę obojętnie.
Poza tym zakończenie... nie będę ukrywała, że nie jestem fanką takiego stylu kończenia całej historii, ale z tego co czytałam, jest to typowe rozwiązanie pisarza. Chciałam naprawdę znaleźć w tej książce coś nowego, inspirującego, egzotycznego i niebanalnego jednak nie udało mi się to. Być może nie rozumiem jeszcze techniki autora i jego stylu prowadzenia całej fabuły. Wiem, że na pewno jeszcze sięgnę po jego książkę. Być może Po zmierzchu nie było po prostu najlepszym wyborem jak na pierwszy raz?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze żadnej z pozycji tego autora, ale przymierzam się. Własnie te liczne achy i ochy skierowane w stronę jego twórczości pobudzają moja ciekawość. Jak widzę jesteś rozczarowana. Ciekawa jestem jakie na mnie zrobi wrażenie. Wiem tylko, że po Twojej recenzji na pewno na pierwszy ogień nie wezmę do ręki "Po zmierzchu"
To prawda jestem rozczarowana, ale mam nadzieję cięgle, że po prostu to nie był najlepszy wybór :)
UsuńMam zamiar zapoznać się z twórczością Murakamiego, bo wypadałoby ją znać, jednak na pewno nie zacznę od "Po zmierzchu".
OdpowiedzUsuńKilkakrotnie podchodziłam do Murakamiego, ale jakoś mało skutecznie. Moja przygoda z pisarzem skończyła się jedną lekturą: Wszystkie boże dzieci tańczą. I tak jak nie lubię opowiadań, te akurat przypadły mi do gustu. Mimo tego nie jest to pisarz na którego książki czekam z utęsknieniem.
OdpowiedzUsuńNo właśnie ja zaczynam się zastanawiać czy aby jego talent nie jest trochę rozdmuchany sztucznie. Muszę przeczytać jednak coś jeszcze, aby się o tym przekonać :)
Usuń